Do sprzedania rower włoskiej produkcji Fausto Coppi. Jak widać na zdjęciach „koza” ma już lata świetności za sobą [rok zakupu 1997] ale sprzęt "nie bity". Przejechałem nim duuużżżooo kilometrów i nigdy mnie nie zawiódł –no dobra raz, kiedy przez sparciałą pierwszą oponę dętka wyszła na ulicę i powiedziała głośne BUM. Kiepsko tylko że w drodze do Antonina i musiałem z powrotem prowadzić całe 10 km. No ale dobrze że nie w deszczu. Tyle że siara jak nic, bo akurat z panną na wycieczkę w plener jechałem, a tu niespodzianka. Co do kobiet, to kilka na tzw, rurze przewiozłem, tylko trzeba było uważać bo linki od hamulca i przerzutki umieszczone są do góry i żeby nie narzekały że ubranie przetarte i w ciało się wbiło, kurtkę zawsze kładłem – z kocem nie jeździłem. Wymieniłem opony na widoczne na zdjęciach KENDY i było dobrze. A oprócz opon jeszcze nowe porządne czeskie felgi stożkowe [koła przestały boksować], dobrą przerzutkę ACERA Shimano i tej samej firmy kastę na 6 biegów, oraz obrót [plus nowe olinkowanie i klocki ale to szczegół], siodełko i było jeszcze lepiej a nawet wspaniale. Nigdy nie nocował pod chmurką, zawsze w garażu, także mocno przeżarty rdzą czasu nie jest, jedynie w miejscach otarć –zwłaszcza widelec teleskopowy i osłona przerzutki.
Widać że użytkowany sprzęt i trochę trzeba by doinwestować do niego, zwłaszcza obrót, bo środkowa tarcza z 3 - to już nie zęby tylko zapałki. Był taki plan żeby zrobić z niego tzw. „igłę” ale nie ma czasu i hajsu, a ja sobie sprawiłem maszynę o większych kołach [tutaj tylko skromne 26 cali] i innym ustawieniu ramy że nie jadę pochylony. Jak wsiadłem po prawie 2 latach na staruszka to kręgosłup mi powiedział –stary ale weź se daj luz i sprzedaj ten sprzęt. No to sprzedaję, choć lekki żal.
Generalnie cudów nie ma i „niemiec nie będzie płakał” ale oddam w dobre ręce za złotych 220 do negocjacji.